Tak więc stało się. Zamiast filcorów.... będą gaciory. No może nie tylko, no bo ileż mogłaby Matka uszyć gaciorów. Ale takie tam różne dzieciowe bieliznowe. Chociaż kto wie, może z czasem Matka maszynę na tyle oswoi, że zacznie szyć i nieco bardziej ludzkie rzeczy... :)
A na razie to Matka oswaja maszynę. Bo ja MAtka na maszynie w swoim życiu uszyłam w sumie NIC do tej pory. Niestety założenie nitki przechodziło moje możliwości. Ale zawsze marzyłam. I oto nadszedł ten moment, gdy zię wzięłam i zawzięłam. I zaczęłam. Na początek coś, czego nie widać z wierzchu. Czyli właśnie galoty.... Nikt przecież zaglądać nie będzie i sprawdzał też nie będzie czy tam równo wszędzie i ładnie. Więc można sobie poszaleć.
------------------------------------------
Galotów Matka uszyła (dla oczekiwanego) parę sztuk. Bo Matka zamierza pieluchować w wielorazówki. Kto nie słyszął co to wielo, albo słyszał ale mało, to niech sobie poszuka w necie. Cudna to idea i pomysłowa bardzo. A że MAtka zna osobiście inną Matkę, która ów temat rozpracowała dobrze, to wie, że fajne to. Ale na start trzeba zainwestować w gotowe. Można też uszyć.... Generalnie pielucha taka z założenia przypomina pampersa zwykłego. Tyle że z materiały jest (oczywiście odpowiedniego) i się to pierze.
Matka zaczęła więc szycie od takich, co to tanio wyjdzie bo się materiał nie zmarnuje. No ale uczyć się przecież na czymś trzeba. Tak więc flanelki (po synu) poszły w ruch. Chociaż, kto pieluchuje ten wie, że flanelka to nie najlepszy materiał na pieluchę akurat. Słabo widać na zdjęciach mych.
Z owych flanelek Matka sobie takie twory poszyła na próbę. Na zdjęciu pokazuję tak dla przykładu, jak to wygląda po rozłożeniu (z wierzchu i od środka), na modelu za czas jakiś jeszcze :)
Potem w ruch poszedł stary kocyk polarowy przeznaczony na śmieci. Polar (choć bardzo nie lubię bo sztuczny) jednak okazuje się nie taki zły. Tak więc na próbę i kocyk Matka pociachała i stworzyła polarowy otulacz:
I na koniec Matka uszyła coś, w czym sama mogłaby nawet chodzić. Bambusowe pieluchy. Cieniutka, milutka fortka bambusowa, jest po prostu tak wspaniałym materiałem, że mogłabym uszyć z niej wszystko. Zakochałam się i na pewno to nie jest ostatnia rzecz, jaką z bambusa uszyłam. Ja MAtka zostałąm BAMBUSOWĄ FANKĄ.
Oto moje bambusowe pieluszki:
--------------------------------------
Takie pokraki mi wyszły. Proszę się nie śmiać, ja przypominam, że to pierwsze uszyte przeze mnie rzeczy. Na pewno będzie lepiej, bo ja Matka uparta jestem i jak się na coś uprę.... W następnym wpisie będę legginsy z wełny merynosa...
piątek, 13 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Interesujące te gaciory. Będę musiała poszukać coś o nich w necie. Ale ja jednak jestem zagorzałą fanką pampersów więc pewnie się na nie nie przerzucę. Ale wiedzy nigdy za wiele.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratuluję!
Krokodylowe gacie mnie się spodobały :)Widzisz Matko pierwsze koty za płoty :D
OdpowiedzUsuńCzyli dobrze się domyśliłam, że jest jakiś lub jakaś oczekiwana, której oddajesz Matczyny gabinecik. Gacie śliczne, jak na początek to świetna robota. Myślę, że Oczekiwanemu się spodoba. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratuluję Matko! Oczekiwany na pewno bedzie zachwycony! Świetne gaciory! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńrewelacja, cuda wyszły !
OdpowiedzUsuńmoje pierwsze starcie z maszyną zakończyło się wielkim pruciem a drugiego podejścia już nie było
czekam na kolejne prace :)
Nie mogłam się ich doczekać :) no i proszę! warto było, super są!
OdpowiedzUsuńSuper! Ja tez mam za soba kilka pieluch przez siebie uszytych - ręcznie, bo maszyny nie kumam. Ale trzymały się na Stasiowej pupie, więc chyba złe nie były ;o)
OdpowiedzUsuńMatka jest bardzo dzielna-podziwiam!:)
OdpowiedzUsuń